W rejonie kopca Konfederatów Barskich w Śródmieściu, a więc w centrum Rzeszowa. W rejonie ujścia rzeki Stróg do Wisłoka. Tam odkryto ślady osady Tarnomrzewskie, więc tego jest trochę. Rzeszowskie historie. Osady i ich ślady, naczynia i ich resztki cmentarze i to, co na ich podstawie możemy powiedzieć o naszych dalekich, naprawdę dalekich przodkach. To wszystko będzie tematem kolejnego podcastu rzeszowskich historii poświęconego archeologicznym dziejom Rzeszowa. Grażyna Bochenek przed mikrofonem, razem z profesor Martą Poutowicz-Bobak z Uniwersytetu Rzeszowskiego zapraszam na drugi odcinek tego podcastu realizowany wspólnie z Fundacją Rozwoju Rzeszowskiego Ośrodka Archeologicznego. Tym razem nagranie odbyło się w plenerze. Było jeszcze ciepło, siedziałyśmy na kocyku, miałyśmy kosz piknikowy. Zamiast pyszności do jedzenia wyciągane były z niego jednak archeologiczne skarby. A miejscem spotkania był brzeg Wisłoka między Wisią Górą a Zaporą. Dlaczego tam? To się wyjaśni pod koniec rozmowy. No więc cofamy się w czasie o wiele, wiele tysięcy lat do okresu, na którym skończyłyśmy poprzednią rozmowę. Schyłek młodszej epoki kamienia jest o tyle ważny, że wtedy następują bardzo wyraźne zmiany kulturowe. I one potem będą miały swoje konsekwencje w następnej epoce, którą będziemy nazywać epoką brąz. Jeżeli sobie słuchacze przypominają, a jeśli nie, to można sięgnąć do pierwszej części naszej rozmowy, to zakończyłyśmy na opowieści o kulturze pucharów lejkowatych, o ludziach kultury pucharów lejkowatych. Mówiłam wtedy, że oni w odróżnieniu od wcześniejszych kultur neolitycznych stosowali gospodarkę wypaleniskową. To jest taki moment, kiedy wypalano lasy i przejmowano szerokie areały do gospodarki rolniczej, rolniczo-chodowlanej. To miało swoje konsekwencje, dlatego że ten proces doprowadził do zmian w środowisku naturalnym, czyli do pojawienia się otwartych przestrzeni. A to z kolei miało swoją konsekwencję, oczywiście nie bezpośrednią, ale pośrednią, w tym, że na naszych terenach pojawiła się ludność koczownicza, ludność stepowa, którą my będziemy określać mianem kultury ceramiki sznurowej. Ta nazwa pochodzi od takiego bardzo charakterystycznego ornamentu naczyń glinianych, które wykonywano za pomocą sznura. Jaki to był mniej więcej okres? Początek trzeciego tysiąclecia przed naszą ery. Oczywiście to nie jest tak, że ta ludność stepowa jest tutejsza, to nie są autochtoni, to nie jest ludność tutejsza, to jest ludność, która przyszła ze wschodu, ze stepów dzisiejszej Ukrainy, z nadmorza Czarnego, z Dolnego Biegu Dniepru. To jest w ogóle taki dosyć złożony proces, który my nazywamy procesem kurganizacji. On jest związany właśnie z tą ludnością pasterską. Kurganizacja, dlatego że tym, co jest najbardziej charakterystyczne dla ludności kultury ceramiki sznurowej, są kurhany. To jest ludność, która chowała swoich zmarłych pod kurhanami. Kurhany, czyli takie nasypy ziemne? Tak, kopce ziemne, usypywane różnej wielkości. My nie do końca wiemy jakie one były duże, większość z nich jest dzisiaj mocniej lub słabiej zerodowana. To są niekiedy rzeczywiście potężne kopce i zmarli byli wyposażani m.in. właśnie w naczynia gliniane z owym ornamentem sznurowym, siekierki kamienne też dosyć charakterystyczne. Czy to się już wiązało z religią? A skąd archeolodzy mogą o tym wiedzieć? Tak sobie od razu sama siebie zapytuję. Czy to się wiązało z religią? To jest bardzo trudne pytanie. Pewnie w jakiś sposób tak, dlatego że jeżeli się chowało zmarłych i jeszcze na dodatek się ich wyposażało, to to musiało być związane z wiarą, że coś się dzieje po śmierci, bo raczej trudno sobie wyobrażać, że ktoś chował zmarłego i jeszcze go wyposażał nie wierząc, że to mu się do czegoś przydaje. Ale jaka była treść tych wierzeń, tego nie wiemy. Już z neolitu wczesnego, już z wcześniejszych kultur neolitycznych np. mamy figurki ludzkie, figurki kobiece, takie mamy też z paleolitu, ale jakie jest ich znaczenie? Są specjaliści, którzy takie interpretacje robią. Czasami się mówi właśnie o jakiejś wielkiej matce. Bez przekazu dodatkowego, niematerialnego, moim zdaniem niewiele się da powiedzieć na ten temat. W każdym razie mamy tutaj społeczności stepowe, które się pojawiły w wyniku tej gospodarki wypaleniskowej, tak? Nie tyle, żeby też tutaj była dobrze zrozumiana. To znaczy ich geneza nie tkwi tu na terenach naszego kraju, naszego regionu. Ona oczywiście nie tkwi w tym, że była gospodarka wypaleniskowa, ale gospodarka wypaleniskowa sprawiła, że tutaj mieliśmy teren otwarty, który był przydatny, który był korzystny, który był właściwy, pozwalał tym ludziom się przemieszczać. Do tego oczywiście dochodzą w ogóle przemiany klimatyczne, przemiany środowiska naturalnego. To w takim razie zachowując ten porządek chronologiczny, rozumiem, że teraz już możemy przejść do epoki brązu, tak? Tak, mniej więcej jakoś 2300-2400 lat przed naszą erą rozpoczyna się kolejna epoka, którą my będziemy nazywać epoką brązu. Epoka brązu dlatego, że w tym czasie pojawia się brąz. Wcześniej produkowano wyroby z miedzi. Teraz już ktoś wpadł na pomysł, że jak się miedź stopi z cyną, to powstaje inny metal, bardzo pięknie błyszczący. Dla mnie to jest niezwykłe myśleć o tym, że ludzie, którzy przecież prowadzili bardzo proste życie i mieli tak niewiele narzędzi, odnaleźli w sobie ciekawość, czas na eksperymenty, przecież nie wynaleźli tych technologii od razu. Od razu to musiał być cały szereg różnego rodzaju prób i błędów. Wielu współczesnych ludzi nie byłoby w stanie takiego procesu przeprowadzić. Od początku do końca wpaść na jakieś rozwiązanie. Tak, ale zauważ, że odkąd zaczęłyśmy mówić o historii ludzi, od najdawniejszych czasów, to rozwój naszej kultury to jest w dużej mierze eksperyment. To jest eksperyment, który my widzimy w postaci kolejnych wynalazków, ale też nie znamy drogi, jaka do tego prowadziła. Ale tak, ja myślę, że częściowo to były eksperymenty, a częściowo to był przypadek. Który potem się udało komuś powtórzyć wielokrotnie. Zauważono, o, prawda, to się udało, no to róbmy tak, to jest dobre, to jest korzystne, to jest lepsze niż to, co było. No więc róbmy to. Konserwatyzm czasem jest dobry, ale też otwarcie na to, co nowe, też jest jak najbardziej właściwe. Gdyby ludzie tak nie eksperymentowali, dali się nowego i twierdzili, że tak jak było, to jest dobrze, nie ma co zmieniać, to byśmy prawdopodobnie jeszcze siedzieli w szałase. Brąz powstawał tutaj, w naszej okolicy? Tak, powstawał, dlatego że można było robić stopy i my mamy na przykład formy, które pokazują, że na miejscu produkowano narzędzia czy wyroby. To są nie tylko narzędzia, to są także na przykład ozdoby. Natomiast mieć i cyna były importowane tutaj na tych terenach, takich źródeł nie ma. Ale brąz był wytapiany. Mamy formy, które pokazują nam, że tutaj brąz był wytapiany. Czy tym wytapianiem brązu zajmowała się ludność, która już tutaj była, bo się właśnie tego nauczyła? Czy to przyszło znowu gdzieś ze wschodu bądź z południa, bo rozumiem, że to są te kierunki? Przypuszcza się, że najwcześniejsza kultura epoki brązu, kultura Mierzanowicka, która występuje na naszych terenach, powstała na skutek po pierwsze rzeczywiście przybycia na te tereny ludności z południa, ale też na skutek zmian kulturowych, czyli akulturacji tych ludzi, którzy już tutaj byli. I teraz odpowiadając na twoje pytania, więc to byli jedni i drudzy. Ci, którzy przyszli, przynieśli ze sobą umiejętność produkcji brązu i szybko nauczyli tych, którzy tutaj już byli. Czy tylko z południa ten ruch następował, czy też był w przeciwną stronę? Zdarzały się takie przypadki? Zdarzały się. Taką kulturą, w powstaniu której brała udział ludność, przybyła dla odmiany z północy, jest kultura trzciniecka. Przepraszam za te nazwy. To już tłumaczyłam poprzednio, że my sobie nazywamy te zjawiska, które obserwujemy, musimy je nazwać, nie wiemy co to byli za ludzie, nie potrafimy ich nazwać etnicznie, więc archeologia posługuje się takimi nazwami, kultura taka, kultura siaka. To zwykle jest nazwa albo od miejscowości, w której tą kulturę zidentyfikowano, albo np. od jakichś charakterystycznych ornamentów typu kultura ceramiki sznurowej. A trzciniecka od trzcinę? Bo rozumiem, że nie od trzciany. Nie, to jest od miejscowości trzciniec w województwie lubelskim. Czyli ani jedno, ani drugie tym razem? Ani jedno, ani drugie. I to jest ludność, która dla odmiany przyszła z północy, ale to już jest troszkę młodsza historia, dlatego że kulturę Mierzanowicką tworzy ludność, która przybyła gdzieś ponad 2000 lat temu. Natomiast kulturę trzciniecką tworzy ludność już przybyła, nakłada się na miejscową ludność, ale to już jest XVI-XIV wiek przed Chrystusem. Ona już jest troszeczkę młodsza. Ale widzimy, że cały czas mamy tutaj do czynienia po pierwsze z migracjami, a po drugie z takim procesem, używałam tego słowa, a kulturacja, czyli przejmowanie nowej kultury czy też elementów nowej kultury przez ludność, która tutaj mieszkała. Czyli uczenie się i ta otwartość i też ciekawości nie tylko właśnie tych efektów eksperymentów, ale też innych ludzi, tego co oni potrafią. Tak, oczywiście. Uczenie się, jakieś kontakty, nakładanie się, oczywiście nie zawsze musiało być pokojowe, ale o ile ludność Mierzanowicka zasiedlała tereny przede wszystkim lepsze... Lepsze pod kątem jakości gleby? Tak. O tyle ludność trzciniecka mogła zasiedlać też gleby gorszej jakości. Ona, ta ludność częściowo nakładała się czy inaczej, częściowo zasiedlała te same tereny, które zasiedlała ludność Mierzanowicka, a częściowo zajmowała te tereny, które były puste, które były niezasiedlane. Ci ludzie, którzy przyszli na tereny i usiedli tam, gdzie siedziała ludność Mierzanowicka, no to znowu stopniowo prowadzili do przekształcenia się, do zmian kulturowych i przekształcania kultury, teraz już mówimy właśnie o kulturze ludności Mierzanowickiej, w kulturę trzciniecką. Czy jedna i druga kultura pozostawiła po sobie materialne ślady w Rzeszowie? Tak. Jest ich niespecjalnie dużo, ale to są na przykład ślady na pobitnie zarówno kultury Mierzanowickiej, jak i kultury trzcinieckiej. W rejonie ulicy Lubelskiej mamy też jakieś ślady kultury trzcinieckiej. Mówię o śladach, dlatego że my nie wiemy co to było, czy to była osada, czy była duża osada, czy była mała osada. To bardzo często jest tak, że na przykład znajduje się pojedyncze albo jakieś niewielkie fragmenty ceramiki i wiemy, że to jest charakterystycznie dla kultury trzcinieckiej, wiemy, że to jest kultura trzciniecka, ale co to było, to nie wiemy. I teraz proszę zobacz. Pierwszy eksponat został wyciągnięty z koszyka piknikowego. To akurat nie jest ceramika trzciniecka, to jest ceramika kultury, o której będziemy mówić za chwilkę, czyli kultury łóżickiej. Ale popatrz jak wygląda to, co znajdujemy najczęściej. Poprzednio pokazywałam Ci krzemienie, a teraz Ci pokazuję kolejny materiał. Nawet nie wiem jak to nazwać, takie łupki, takie resztki? To są fragmenty ceramiki. To są fragmenty ceramiki? Tak. To jest to, co pozostało z garnków. Czasami się uda z takich kawałków garnków się udaje poskładać całe naczynie. Tak jak w przypadku tych wcześniejszych materiałów, też niełatwo niewykwalifikowanemu oku rozpoznać, że to jest coś cennego. Tak. Jak rozpoznać ceramikę, fragmenty naczyń od na przykład cegły albo od zwykłego jakiegoś kamienia. To niekiedy wcale nie jest takie łatwe. Jak chodzimy na badania i coś takiego leży, że jeszcze jest brudne, to już jest umyte. Ale jest brudne, no to tak się człowiek zastanawia. Musiał on Ci nie brać. Ale teraz jak się przyjrzysz temu lepiej, po pierwsze tutaj mamy akurat w tym przypadku mamy jedną stronę ciemną, a drugą stronę jasną. To jest kwestia wypału. Ta jasna to wygląda, tak właśnie ma taki kolor cyklany. Tak właśnie. Popatrz, widać tutaj takie ziarenka. To są ziarenka tzw. tłucznia mineralnego, czyli piasku albo rozbitych, najczęściej piasek rozbitych może kamieni, które dodawano do gliny. I jak sobie popatrzymy na to, to już widać, ktoś przy tym coś jednak, jakieś ręce w tym maczał człowiek. To nie jest naturalne. Wierzę na słowa. Ok, dobrze. Tu proszę, jak zobaczysz tu, to widać kształt. To jest dno, tu już leciało dno naczynia, tutaj się zaczynają ścianki. Co my tu jeszcze mamy dobre? No widzisz, to jest właśnie tu różnego rodzaju fragmenty naczyń. I w ten sposób przeszliśmy do kultury łużyckiej, tak? Czyli tej kolejnej. I w ten sposób przeszliśmy do kultury, która jest bardzo niezwykłą kulturą, mimo że dla osób zajmujących się oboką brązu, ona jest taka kultura, a właśnie łużyce są wszędzie, są długo, długo, bo ponad tysiąc lat. To jest kultura łużycka, to jest kultura, która obejmuje praktycznie rzecz biorąc niemal całą Polskę i należy do tak zwanych kultur pól popielnicowych. I mianowicie charakterystyczną cechą jest to, że palono zmarłych i chowano ich w grobach popielnicowych. To musisz wyjaśnić, co to są groby popielnicowe. Poprzednio mówiliśmy o kurhanach, tak? To rozumiem, że tam były całe ciała, tak? Tak, to były całe ciała, więc mówimy wtedy o obrządku szkieletowym, a drugim obrządkiem jest obrządek ciałopalny. Mamy do czynienia też z takimi procesami inhumacji, czyli składaniu zmarłego niespalonego, a więc składaniu zwłok, albo mamy do czynienia też z procesem, czy też ze sposobem chowania, który będziemy nazwać kremacją i to już myślę wszyscy, wszyscy wiedzą, czyli paleniu zwłok. Kultura łużycka czy też kultury pól popielnicowych... Rozumiem, że tu stosujemy wymiennie te nazwy. Kultura łużycka wchodzi w skład kultur pól popielnicowych, dlatego że to jest proces, który jest szerszy niż kultura łużycka. To jest przejaw jakiejś gigantycznej i ważnej zmiany społecznej, duchowej, ideologicznej, bo jeżeli przyjmujemy, a przyjmujemy, tak jak już o tym mówiłyśmy, że wierzono w życie pozagrobowe i pochówek był przecież, znowu odnieśmy to do dzisiaj, jeśli wierzymy w życie pozagrobowe, to ten pochówek jest bardzo istotny. Więc jeżeli akurat przez długie lata, przez długie wieki, tysiąclecia stosowano inhumacje, czyli obrządek szkieletowy, to musiało się wydarzyć coś niezwykle ważnego, że nagle na wielkich przestrzeniach Europy stwierdzono, że nie, będziemy teraz tych naszych zmarłych palić. Co się stało do tego, my oczywiście nie wiemy, ale są takie koncepcje, które mi się bardzo podobają zresztą, że być może tutaj jest pewien związek właśnie z wytapianiem metalu. Do tego jest potrzebny ogień. Ten ogień stał się czymś bardzo ważnym, czy też był bardzo ważnym. Ja tego oczywiście nie potrafię wyjaśnić, bo po pierwsze my w ogóle mało na ten temat wiemy, a po drugie ja też nie jestem specjalistą. Ale być może było tak, że właśnie ten nagle coś się takiego wydarzyło, że ogień zaczął być ideologicznie czymś bardzo ważnym. Być może to też się wiązało z powstaniem oddzielnej grupy ludzi, którzy wytapiali. A więc w cudzysłowie pewnych władców ognia, tych, którzy nad tym ogniem mogli panować. Coś takiego się w każdym razie wydarzyło, że mamy do czynienia na bardzo dużych przestrzeniach Europy z obrzątkiem ciałopalnym. Grup kultury łóżyskiej jest bardzo wiele, ponieważ to jest tak duża jednostka kulturowa, więc ona się przestrzennie w różnych rejonach, w różnych częściach, m.in. różnych częściach Polski, ona się różni między sobą. Na terenach Polski południowo-wschodniej, gdzieś około XIII wieku przed naszą erą, powstaje coś, co będziemy nazywać Tarnobrzewską kulturą łóżyską. To się kiedyś nazywało Grupa Tarnobrzewska Kultury Łóżyskiej, ale Sylwester Czopek, rektor obecny Uniwersytetu Rzeszowskiego UKU, on jest zresztą specjalistą od Tarnobrzewskiej kultury łóżyskiej. On ukuł właśnie taki termin, Tarnobrzewska Kultura Łóżyska, żeby podkreślić, że to jest pewien odłam kultury łóżyskiej, który jest dość odmienny, dość różny. I rozumiem, że to nazwa się bierze stąd, że tam pewnie zostało odnaleziono najwięcej materiałów. Oczywiście nazwa pochodzi od Tarnobrzegu, czy też Tarnobrzega, to już myślę, jest dosyć jasne. Nawet nie tyle najwięcej, ile tam było stanowisko, gdzie zidentyfikowano tą odmianę. Na pewno istnieje związek z kulturą łóżyską, natomiast sama Tarnobrzewska Kultura Łóżyska, jak się przypuszcza, ona powstała na skutek przekształceń znowu w ramach ludności, czy w obrębie ludności i kultury trzcinieckiej. To, co my widzimy dzisiaj, to są zarówno osady, jak i oczywiście cmentarzyska. Moi koledzy, jeszcze jak byłam na studiach, zawsze mówili, że to takie jest babskie określenie, że to jest śliczne. Jak można tak nienaukowo mówić? Oczywiście śmiali się, bo to wszyscyśmy mówili, o jaki śliczny garnuszek. Więc generalnie rzecz biorąc, kultura łóżyska jest śliczna. Przecież materiały kultury łóżyskiej są śliczne. Może niekoniecznie tarnobrzewskiej, ale generalnie rzecz biorąc te materiały są bardzo piękne, bo mamy tam wszystko i bardzo piękne ozdoby. Tutaj czas na kolejny element naszego kosza piknikowego. Co to jest? To jest jakaś bransoleta? To jest naramiennik, który noszono blisko bransoleta, tylko wyżej. A więc mamy bransolety, naramienniki, bardzo piękne szpile, znane już wcześniej, które służyły do spinania szat. To jest jeszcze czas spinania szat szpilami. Za chwilkę zobaczymy inne formy. To są na przykład grzechotki w formie zwierzątek niekiedy, więc generalnie rzecz biorąc wygląda to wszystko bardzo pięknie. Do tego wiadomo gliniane naczynia, zarówno garnki, jak i na przykład talerze. To są tzw. placki gliniane, płaskie, które najprawdopodobniej służyły jako talerze. I domyślam się, że na terenie Rzeszowa, skoro ta kultura była tak długa, to i tu mamy sporo stanowisk. Tak, jeśli chodzi o stanowiska tardąprzewskiej kultury łużyckiej, to rzeczywiście tutaj stanowisk w ogóle w Polsce południowo-wschodniej jest rzeczywiście sporo. To mogą być takie stanowiska jak Bachusz, Hodorówka, czyli okolice Dynowa, to jest Pysznica, czyli okolice Stalowej Woli, ale także znowu ślady tardąprzewskiej kultury łużyckiej występują na terenie Rzeszowa. Na przykład w rejonie kopca Konfederatów Barskich mamy stanowisko, które być może jest skarbem brązowym. Wszyscy wiemy, co to są skarby, ale w archeologii skarbem nazywamy takie znalezisko zdeponowanych intencjonalnie, to znaczy w sposób świadomy, zdeponowanej serii wyrobów. To są rzeczywiście najczęściej wyroby metalowe, ale na przykład może to być bursztyn, mogą być to inne przedmioty, one niekoniecznie muszą być skarbami w tym znaczeniu, jaki my rozumiemy, bo to na przykład może być skarb surowca, to niekoniecznie musi być złoto, srebro i drogie kamienie. Więc to jest takie znalezisko, na które myślę warto zwrócić uwagę, ale na przykład też mamy ślady w Śródmieściu, więc w centrum Rzeszowa, w rejonie ujścia rzeki Stróg do Wisłoka. No to czyli blisko tutaj rzut Berety. Tam odkryto ślady osady tardąbrzewskiej, więc tego jest trochę. Przed nami budowa Wisłokostrady w otoczeniu przecież kopca Konfederatów Barskich. To kto wie, może za chwilę dowiemy się czegoś więcej i tych znalezisk będzie więcej. Jestem przekonana, że tak będzie. Zresztą warto sobie przypomnieć remont ulicy 3 maja, remont ulicy Kościuszki, czy remont ulicy Grunwaldzkiej, to są chyba takie najbardziej spektakularne remonty w Rzeszowie. Wszystkie te remonty były poprzedzone pracami archeologicznymi. Teraz w czasie przebudowy Dworca Kolejowego też tym pracą towarzyszą archeologzy. Istnieje takie pojęcie jak nadzór archeologiczny, czyli to jest taka sytuacja, w której jest budowa, archeolog przychodzi i patrzy do wykopów, czy czegoś nie znaleziono. Jeśli się coś znajduje, to wtedy taki archeolog szybko wkracza i wykopuje, dokumentuje. Dzięki temu ja tutaj nawet mam ściągę z wypisanymi rejonami Rzeszowa i mam tu napisane, w której części Rzeszowa co znaleziono. To są efekty nadzorów przedinwestycyjnych, a więc poprzedzających inwestycje. Dlatego, że jeśli się kopie, jeżeli tam się natrafi na stanowisko archeologiczne, to ono zostanie zniszczone bezpowrotnie. Już tego stanowiska nigdy nie będzie. Wykopana jest dziura, do widzenia. Zabetonowana, to wszystko jedno. Do widzenia nie ma. Nikt nigdy się nie dowie co tam było. Stąd tak ważne jest to i to, że ja potrafię powiedzieć o w rejonie kopca Konfederatów Barskich było to, to, to i to. Na Lisiej Górze, zapomniałam powiedzieć, tu gdzie siedzimy, też mieliśmy ślady osadnictwa Tarnobrzewskiego. My to wszystko wiemy, właśnie najczęściej z takich badań ratowniczych, czyli związanych z jakimiś innymi działaniami. No ale w przypadku Konfederatów Barskich, jeśli wiemy, że tam już pewne artefakty pozostały, no to tym bardziej możemy się spodziewać, że kopiąc gdzieś nieopodal, też na coś może natrafić. Chyba to prawdopodobieństwo możemy założyć, że jest trochę wyższe. Bardzo duże, bardzo duże i oczywiście, że przed budową Wisłokostrady na ten teren wkroczą archeolodzy. Wtedy zrobimy suplement do tego odcinka. Zresztą, zresztą, skoro już o tym mówimy, to też warto powiedzieć, że badania poprzedzające budowę autostrady A4 zmieniły w ogóle nasz obraz pradziejów dotyczący tutaj terenu Polski Południowo-Wschodniej w sposób niesamowicie wielki. To znaczy archeologia rzeszowszczyzny dzieli się na czasy przed budową autostrady A4 i pobudowę autostrady A4. Ciekawe. Owszem. Myśmy przekopali hektary stanowisk. Nie wiedzieliśmy, na przykład tutaj, jeśli chodzi o kulturę mierzanowicką. Z terenów, to już wykracza poza Rzeszów, ale z terenów Polski Południowo-Wschodniej, terenów rzeszowszczyzny, my znamy olbrzymie osady mierzanowickie. To są rzeczywiście osady, które mają hektary. Nikt się nie spodziewał tego, żeby one były tak gigantyczne. Oczywiście to nie jest jedna faza osadnicza, tylko pokazuje jak się rozwijały kolejne psie. Widzę, że sięgasz teraz do koszyka. Co tutaj jeszcze masz? Teraz muszę to wyplątać z różnych zabezpieczeń. Tak, proszę bardzo. Mówiłyśmy dosyć długo o tym, jak były ważne zmiany, jak i związane z podejściem religijnym. To, co trzymam w rękach, to są dwa naczynia łóżyckie, które pochodzą z grobu. To jest element wyposażenia grobowego, dlatego że, nie powiedziałam o tym, ale kultura łóżycka czy też ludność kultury łóżyckiej zakładała osady, oczywiście, ale także zakładała wielkie cmentarzyska. To są duże, a niekiedy wielkie cmentarzyska. Zwykle obsługujące, można powiedzieć, kilka wsi. Jeżeli byśmy popatrzyli sobie na taką strukturę osadnictwa kultury łóżyckiej, to widzimy cmentarzyska i towarzyszący im osady. Być może było tak, że poszczególne osady, a może poszczególne rodziny miały swoje części. Kwatery. Tak, swoje kwatery. To bardzo dobrze widać na niektórych cmentarzyskach łóżyckich, zwłaszcza na tych, na których są przeprowadzone też badania antropologiczne. To się rzeczywiście bardzo ładnie układa. Groby, już mówiłam, ciałopalne, popielnicowe, czyli takie groby, w których zmarły był Palony na stosie, a jego szczątki były wkładane do urny. Inaczej, popielnicy. Stąd groby popielnicowe. Ładne słowo, popielnica. A takie naczynia służyły? Wiemy do czego? To znaczy, te naczynia, które trzymam w ręku, one były wyposażeniem grobowym, czyli do takich naczyń pewnie wsadzano jedzenie albo jakąś inną wyprawę na tamten świat, a część z nich po prostu była wyprawą na tamten świat w Janu. Chociaż ciała były spalone. Ciała były spalone, tak. Ale żywność była potrzebna. Ale oczywiście, tak się przypuszcza, takie są interpretacje też dla grobów późniejszych, że to miało pomóc w przeniesieniu się zmarłego do wieczności, czy też do tego innego świata. Natomiast spalenie było pomocą. To nie było za karę, tylko wręcz przeciwnie, to było coś, co miało zmarłemu pomóc. Więc to, że się go paliło, to i tak nie przeszkadzało, żeby go jeszcze dodatkowo wyposażyć. I większe i mniejsze te naczynia? I bardzo kształtne? Tak, one są lepione ręcznie. To jeszcze jest czas przed wynalezieniem koła garncarskiego, ale zobacz, że rzeczywiście są one ładne, kształtne. I te akurat są bez ozdób o takim dosyć charakterystycznym kształcie. Znowu archeolodzy, którzy zajmują się ceramiką, potrafią po kształcie naczyń rozpoznać jaką kulturą archeologiczną, z jakim czasem można takie naczynie wiązać. Dlatego, że oczywiście w przeciągu czasu i kształt naczyń, i technologia, to o czym rozmawialiśmy, sposób mieszania gliny, wypału gliny, zdobnictwo, to się zmieniało. Więc nawet gdybym znalazła takie naczynie, może nie ja, ale specjalista, gdyby znalazł takie naczynie, to by powiedział, o naczynie łóżickie. Do kiedy trwała kultura łóżicka i co pojawiło się po niej? Częściowo została zniszczona, zwłaszcza na wschodzie, przez najazdy scetyjskie. Częściowo potem przez ludność, nasuwającą się z północy, zniszczona, przekształcona tzw. kulturę pomorską. I wreszcie, gdzieś mniej więcej od połowy III wieku, mamy do czynienia na terenach Polski z nową kulturą, którą będziemy nazywać kulturą lateńską, albo inaczej, kulturą celtycką. Celtowie tu byli? Nie. To jest też, no właśnie, jeżeli mówimy kultura celtycka, to od razu nam się przypomina Asterix. Oczywiście. Juliusz Cezar i tak dalej, prawda? Mamy określenie kultura lateńska, też się to stosuje zamiennie z takim określeniem kultura celtycka. Ale ona nie jest związana ściśle z etnosem celtyckim. Celtów tutaj nie było, a przynajmniej my o tym nie wiemy. Specjaliści zajmujący się celtami uważają, że o celtach zasadniczo mówimy tam, gdzie mówią o nich źródła pisane. Co też nie jest jednoznaczne, bo dobrze, nie chcę wchodzić w szczegóły, bo znowu nie jestem od tego specjalistą. Ale generalnie rzecz biorąc mówimy o celtach wtedy, kiedy mówią o nich źródła pisane. Natomiast my tutaj możemy mówić o kulturze celtyckiej, czyli o wynalazkach i elementach kulturowych, które są zbliżone czy też nawiązują to do celtów. Stąd jest to określenie. Na terenach Polski południowo-wschodniej wiemy, że mamy takie ślady. To jest na przykład stanowisko w Pakoszówce, stanowisko w Sanoku, w Bachurzu stosunkowo niedaleko. Z terenów Rzeszowa mamy tylko jedno znalezisko. Ale za to jakie? To jest miecz celtycki znaleziony, i tutaj już chyba dochodzimy do wyjaśnienia naszej dzisiejszej lokalizacji, znaleziony w Wisłoku. Niedaleko stąd nawiasy, mówiąc troszkę za zaporą, troszkę bliżej centrum. Miecz w pochwie żelaznej z ozdobami. To jest miecz dwusieczny o długości około 80 cm, 5,5 cm szeroki. Jego wiek to jest mniej więcej pomiędzy 300 a 100 lat przed Chrystusem. Jedyne znalezisko dosyć spektakularne. Miecz celtycki z terenu Polski nie ma jakoś specjalnie dużo. Nie ulega wątpliwości, że to rzeczywiście wyjątkowy miecz znaleziony w 1957 roku. Obecnie jest to część zbiorów Rzeszowskiego Muzeum Okręgowego. Byłoby niezwykle ciekawe dowiedzieć się w jakich okolicznościach trafił on na dno Wisłoka. A czy podobnych przedmiotów może być tam więcej? Kto wie. Choć oczywiście absolutnie nie polecamy samodzielnych poszukiwań w tym właśnie miejscu. Na mieczu postawiłyśmy z profesor Martą Poutowicz-Bobak kropkę, ale rozmowy o archeologii będą jeszcze kontynuowane. Na razie tradycyjnie zapraszam na stronę rzeszowskiehistorie.pl, gdzie można zobaczyć kilka zdjęć dokumentujących to spotkanie. Przypomnę, moje rozmówczyni to wykładowczyni Uniwersytetu Rzeszowskiego, a na co dzień można ją spotkać w Katedrze Archeologii Pradziejowej. Rzeszowskie historie. Katedra Archeologii Pradziejowa