To był fragment patynki, to był taki rodzaj ochronnego obu wiek, gdybyśmy widzieli buty na buty. Znaleźliśmy jeden fragment tylko z ulicy Grunwaldzkiej, akurat z wykopu, który mieścił się na skrzyżowaniu z ulicą Makejki. Rzeszowskie historie. Mówimy czasem takie buty, jeśli chcemy dać znać, że właśnie zrozumieliśmy o co chodzi w jakiejś skomplikowanej sytuacji. Albo mówimy poznać Pana po cholewach, no bo cholewy zdradzały status społeczny właściciela. Mi się jednak najbardziej podoba, masz zmartwienie, to załóż ciasne buty. Powiedzeń z butami w roli głównej jest całkiem sporo, pewnie dlatego, że to naprawdę istotna część naszego ubioru. Przypominam sobie o tym zawsze, kiedy w ostatniej chwili szukam ciekawego stroju i okazuje się, że buty do niego nie pasują. No ale nie o tym dziś będzie mowa. Buty będą bohaterem tego odcinka Rzeszowskich historii, choć wydawałoby się, że niewiele one mogą mieć wspólnego z miastem jako takim. Wyjaśnij to Paulina Gorast-Dziuban, doktorantka w Instytucie Archaeologii Uniwersytetu Rzeszowskiego. Będzie to ostatni już odcinek podcastu zrealizowanego w ścisłej współpracy z Fundacją Rzeszowskiego Dziedzictwa Archaeologicznego. Będziemy odwoływać się do badań prowadzonych w mieście i do najważniejszych ustaleń z tychże badań wynikających. No dobrze, buty. Archaeologia raczej się z nimi nie kojarzy, przynajmniej do tej pory na pewno nie. Czy w ogóle buty są cennym znaleziskiem dla archeologów? To jest bardzo cenne znalezisko, ponieważ skóra jest takim artefaktem, który bardzo rzadko się zachowuje w warunkach zmieniającej się temperatury, wilgotności. Jest też bardzo wymagające się chodzić o konserwację, a buty są takim przedmiotem indywidualnym. Bardzo często były szyte na zamówienie, stąd też możemy na podstawie na przykład długości podeszwy i szerokości określić, czy noszona była przez kobietę mężczyznę, czy może był to but należący do dziecka. Czyli archeolog, archeolożka, kiedy znajduje but, to zawsze to jest jakiś taki rodzaj wow, tak? Tak, tak. Na początku, kiedy prowadziliśmy praca archeologiczna i znajdowaliśmy pierwsze fragmenty, to było takie wow, faktycznie, kurczę, naprawdę niesamowite znaleziska, ale potem już w którymś setnym fragmencie, co już można powiedzieć, było już troszeczkę do znudzenia. Faktycznie takie kolejne wow było, kiedy zaczęliśmy dużo pracowywać, kiedy braliśmy wszystkie fragmenty, staraliśmy się określić typ rodzaj i wtedy zaczęło się nam powolutku na kresie taki fajny obraz właśnie tego życia, można powiedzieć, codziennego, jakby troszeczkę od tej innej strony. To proszę powiedzieć, jakie buty, czy może lepiej chyba powiedzieć pozostałości butów mamy w Rzeszowie i z jakich rejonów państwu archeologom udało się właśnie te buty z przeszłości wydobyć, opisać i coś na ich podstawie wnioskować? Odkryliśmy przede wszystkim największą ilość na ulicy Grunwaldzkiej, w drugiej kolejności będzie ulica Kościuszki, tam było ponad ponad 400 fragmentów, no i na samym końcu placuje się ulica 3 maja. Z pozostałych rejonów niestety nie natrafiliśmy na inne pozostałości w związku z tym, że Rzeszów dość mocno się rozbudowywał. Wiele tych nawarstw historycznych zostało zniszczonych, wiele niestety gdzieś zaniknęło w pomroce dziejów, stąd też te trzy ulicy można powiedzieć przodują się chodzi o te znaleziska. Kościuszki 400, a na Grunwaldzkiej i na 3 maja, jaka to mniej więcej liczba? Na 3 maja było około 40 do 50, na Grunwaldzkiej około 1000 z takim niewielkim haczekiem. To ja widzę duże różnice, to o czym by to świadczyło? Z naszej strony wydaje się, że jest to związane z postępowaniem rozbudowy miasta i z tym, w jaki one zostały mocno zniszczone, ponieważ gdyby Pani stanęła na tymi wykopami, kiedy by mieliśmy otwarte tam on był dość mocno zniszczony przez infrastrukturę techniczną. Wiele budynków było rozbieranych, przebudowywanych, te ulicy wiele razy były zmieniane, był ich wytyczany nowy piek, stąd też właśnie ten materiał zabytkowy zachował się w takim i innej stanie i nie w takim i innej ilości. Natomiast w przypadku ulicy Grunwaldzkiej te nabarstwienia, z których my wyciągnęliśmy te fragmenty skóry znajdowały się na znacznej głębokościach, to było na 3-4 miejscami nawet 4,5 metra, więc tam można powiedzieć nie doszła ta infrastruktura techniczna. To był teren już taki, można powiedzieć, dosyć podmokły, stąd ta skóra miała też świetne warunki do tego, żeby dotrwać do naszych czasów. 3-4 metry, ale to była wtedy powierzchnia drogi czy jednak one jeszcze się zapadły troszeczkę niżej? Część mogło się faktycznie zapaść w wyniku użytkowania i modernizacji ówczesnych nawierzchni drogi, tej drewnianej drogi, która właśnie łączyła rynek z Kościołem Farnem i biegła w stronę obecnego Kościoła Ojców Bernardynów, ale też należy wiedzieć, że wszystkie miasta historyczne posiadają te nabarstwienia, które po prostu gromadzą się przez lata. Wiele śmieci było wyrzucanych, jeżeli spłonął jakiś budynek, nie zawsze był sprzątany, jakbyśmy to dzisiaj powiedzieli praktycznie do zera, tylko te reniwelowano i budowano dalej, stąd właśnie te nabarstwie nie dosięgały tych 3-3,5-4 metrów. No dobrze, ale teraz właściwie skąd tak naprawdę buty użytkowane normalnie przez mieszkańców znalazły się na tych ulicach, przecież przechodnie ich nie gubili? Właściwie skąd te buty, dlaczego one tam są? Tutaj uważamy, że prawdopodobnie wzdłuż ulicy Kościuszki i prawdopodobnie właśnie Grunwaldzkiej mogły funkcjonować jadki szewskie, ponieważ w tym zbiorze powiedzmy tego 1,5 tysiąca fragmentów skóry zliczając te 3 ulicy z bardzo dużą ilością różnego rodzaju odpadów, ścinków produkcyjnych, butów, które były ewidentnie naprawiane. Jeżeli coś się zepsuło i szewc już nie miał możliwości, żeby tego naprawić, to taki fragment skóry po prostu był wymiatany z warsztatu. Albo na przykład przekazywany czelownikowi, który uczył się szyć właśnie na takich fragmentach. Na przykład próbował łączyć różne fragmenty buta, aby nadać mu odpowiedni kształt. No to brzmi logicznie. Tak. Czyli nikt nic nie zgubił, no bo przecież też chyba mamy wszyscy taką świadomość, że te buty kiedyś to było coś bardzo drogiego. No przecież mało kogo było stać na buty, prawda? I tak i nie. Z tych fragmentów, które udało się nam przeanalizować, część mogłaby należeć do takich biedniejszych warstw, ale to nie były buty jakiejś takiej ekstra świetnej jakości. One były wykonane z takiej skóry gorszego gatunku, więc można powiedzieć, no były tańsze. Mogły być noszone na przykład albo do kościoła, albo na jakiś dzień targowy, albo na wielkie wydarzenia. Natomiast kilka fragmentów należących prawdopodobnie do jakiegoś bogatszego mieszczanina czy mieszczanki mogły się znaleźć po prostu w wypadku tego, że but został zniszczony, został przetarty albo oddany do szewca i już praktycznie mógł się nie nadawać do naprawy i ponownego użytku, albo mógł być przerobiony na przykład na inny rodzaj obuwioń, na przykład dziecięcego. I po kilku stuleciach można rzeczywiście określić ten status społeczny właściciela, tak? Powiedzieć, który but był tańszy, a który droższy? No powiem Pani, jest to dosyć trudne, jeśli chodzi tutaj o te zabytki z Rzeszowa ze względu na to, że one mimo wszystko są dosyć w słabym stanie zachowane, są dosyć mocno pofegmentowane, część była bardzo mocno przemoczona, była podarta, część była krucha. Stąd jeżeli chodzi o rodzaj skóry, no tutaj już wymagane były takie specjalistyczne badania, ale faktycznie skóra, która była wykorzystywana na przykład dla bogatszych warstw, była to skóry delikatniejsze, na przykład skóry cielence, skóry końskie, natomiast skóry wołowe, czy takiego bydła rogatego, które możemy powiedzieć było praktycznie wszędzie, no to już były takie buty bardziej użytkowe na co dzień, ewentualnie właśnie dla tych biedniejszych mieszkańców, czy na przykład tych, którzy przybywali do Rzeszowa na właśnie jakiś dzień targowy. A w ogóle to wiadomo skąd ta skóra pochodziła? To była skóra zwierząt tutaj hodowanych gdzieś w okolicach, czy gdzieś z dalszych rejonów raczej? Właśnie trzeba byłoby się odnieść do dokładnych badań, ale Rzeszów był takim miejscem prowadzącym na wschód w rejonach. Jarosławia, Przemyśla czy Przeworska to były takie duże ośrodki w okresie XVII wieku, które zajmowały się właśnie pozyskiwaniem skóry i garbowaniem, więc przez Rzeszów pędzono to bydło, ponieważ w trakcie pracki odsłonialiśmy te nawarstwienia historyczne, trafiliśmy na bardzo duże ilości. Właśnie kości zwierzęcych, właśnie bydła rogatego. Stąd wnioskujemy, że te zwierzęta po prostu były przeznaczone do tego, aby z nich pozyskać właśnie skórę, którą potem wykorzystywali szewcy prawdopodobnie w tym rejonie. Czy gdzieś dotarła dalej? No niestety nie jesteśmy w stanie tego dokładnie określić. Tak się utarło, że na przykład dziś takie eleganckie buty to włoskie z włoskiej skóry. Pani trafiła na jakieś takie właśnie importowane powiedzmy z zachodniej Europy buty? Z tego co kojarzę z tych zbiorów, na pewno na Kościuszki nie było, na Grunwaldzkiej też nie kojarzę. Był owszem jeden fragment takiej aplikacji, który nam wychodzi troszeczkę na taki styl właśnie mody zachodniej europejskiej. Ponieważ jak wiemy Rzeczypospolita była takim miejscem, gdzie mieszały się właśnie te pływy w Europy zachodniej i wschodniej. Niektóre elementy obuwia czerpały po prostu z tych dwóch światów. Stąd prawdopodobnie ta jedna taka aplikacja przypominająca, no jakbyśmy powiedzieli rozety ze ściętymi lekko narożnikami, mogła być ewentualnie jakimś elementem takiego wyższego obuwia, na przykład dla bardzo bogatego kupca. Ale to niestety w stu procentach nie jesteśmy w stanie na podstawie stanu zachowania tego określić. A ile lat ma najstarszy wód? Wód rzeszowski oczywiście. Najstarszy będzie mniej więcej około lat 60, 70, 16 wieku. To jest takie najniższe nawarstwienie, które się nam udało jednoznacznie wydatować. Czy są starsze? No tutaj też niestety część tych wykopów była zniszczona. Jeśli chodzi o ulicę Kościuszki, tą infrastrukturę, którą więc do takich późnośredniowiecznych, o ile dotarliśmy, no to nie wyciągnęliśmy z nich żadnych fragmentów skórzanych. Głównie są to przede wszystkim buty nowożytne, a niektóre zabytki jeszcze pochodzą z początku XX wieku, ale też wiąże się właśnie z obuwiem, chociażby wojskowym. No dobrze, ale to rozumiem, że ten najstarszy ma prawie pół tysiąca lat. Tak, mniej więcej tak. Tak czy siak, to już jest sporo. Tak, dokładnie. Tylko, że to nie jest cały but, bo nie udało się nam w ogóle na tych trzech ulicach całego buta wyciągnąć, niestety. A nie jednego buta, tak? Nie. W całości? W całości niestety nie, ale podejrzewam, gdybyśmy usiedli z konserwatorem zabytków, który się zajmuje właśnie konserwacją skór, podejrzewam, że gdzieś tam byśmy mogli parę butów może i uszyć z tego, co się nam udało uzyskać. No dobrze, czyli raczej to są części butów i właśnie tutaj Pani przygotowała kilka takich, ja bym na pierwszy rzut oka nie powiedziała, że to, cokolwiek ma wspólnego z butem. Tutaj rozumiem, że to jest w ogóle skóra, tak? Tak, to jest skóra, to jest już skóra, która została odpowiednio zaimpregnowana i zabezpieczona przez konserwatora, ponieważ tak jak wcześniej wspomniałam, ona była w takim dość ciężkim stanie, jakbyśmy to określili w momencie, kiedy ją wyciągaliśmy z tych warstw błota. I ona jest przez to troszeczkę, a ona akurat się troszeczkę skurczyła i ona ma taki charakterystyczny kolor takiej czerni. Gdybyśmy przyjrzeli się pod mikroskopy, moglibyśmy zaobserwować na przykład mieszki włosowe. Tutaj są specjaliści, którzy są w stanie określić nawet z jakiego rodzaju zwierzaka taka skóra pochodzi. Z boku widzimy takie otwory, które wynikały z szywania pewnie, tak? Po prostu jakąś igłą dużą. Mi to trochę przypomina kadr filmowy. Tak, faktycznie to troszeczkę akurat ten fragment tak wygląda. I to dobrze pani zaobserwowała, że są to dziury, przez które przewlekano dratwy. Była tu taki rodzaj takiej jakby nici z lnu albo z konopi, która była zapuszczana na przykład woskiem, ewentualnie czasem dziekciem po to, żeby dobrze trzymać i żeby nie przecierała się w trakcie użytkowania. Dratwa. Rozumiem, że skojarzenia z szefczykiem dratewką są na rzeczy. Po części tak, po części tak. Tutaj niestety żadna się nie zachowała, ale kiedy przyjrzymy się tym fragmentom, które tutaj chociażby mamy, widać też w jaki sposób ten szefc pracował. Ponieważ oni wykorzystywali szydła, żeby tę skórę przebić, ponieważ jeżeli mieliśmy skórę wołową, która bardziej twarda, to jednak mimo wszystko po jakimś czasie te ręce by nas bolały. Stąd te szydła, na które też nasi na szczęście udało trafić, były różnej wielkości, różnych rozmiarów. Dzięki temu ten sposób szefc ułatwiał sobie pracę, kiedy już właściwa radratwa łączyła poszczególne fragmenty. A szydło to ma taki kształt jak szydełko? Można porównać? No troszeczkę tak z tym, że jeśli chodzi o długość, ale właściwie szydła, które się nam... A ma pani tutaj tak? Tak, tak mam. Tutaj ma pani akurat jedno z takich większych. Ono ma taki przekrój kwadratu zakończony. Był takim prawdopodobnie powiedziawszy szpikulcem, który po prostu przebijał tę skórę. Natomiast do delikatniejszej skóry, ewentualnie do jakichś drobniejszych aplikacji używano niewielkich rozmiarów. Ono miało taką główkę, na którą można było trzymać. No i tutaj ten szpikulec ze względu na stan zachowania jest troszeczkę łamany, ale właśnie nie wykonywano chociażby te drobne otwory tutaj na tym tzw. łączniku do buta. No dobrze, czyli tymi narzędziami robiono otwory w skórze, a jak potem trafiała tam ta nić taka umowna? To mogło być wykorzystywana np. drewniana igła, ponieważ taką drewnianą igłę można było sobie zrobić nawet w warsztacie. Nawet celarnik mógł po prostu taką igłę wykonać. Czyli najpierw otwór, a potem dopiero wprowadzano... Tak, tak szyto. Tak, dokładnie. Jakie części tutaj tego obu wiemy, widzimy przed sobą? Tutaj są fragmenty związane z tzw. częścią spodniu, czyli podeszwy. Część, którą tutaj jest też jest tak pod palce, specjalnie jakby też wzmocniona do podeszwy. Zapiętych, czyli to co mamy na pięcie, co nam łączyło np. pozostałe elementy obuwia. I tzw. obłożyna, czyli to co znajdowało się z tyłu buta, czyli to co nam zabezpieczało tutaj od kostki, przez piętek, po drugą stronę. Ale od wewnątrz, tak? Od zewnątrz, akurat od zewnątrz, tak. Czyli chroni przed wilgocią, tak? Przed brudem? Tak, przed brudem, różnego rodzaju urazami. A tutaj takie coś, takie maleństwo to jest? To jest nit. Nity służyły do mocowania tzw. podkuwek. Był to taki element obuwie, który służył w wzmocnieniu. Ale także przy takiej pogodzie jak dzisiaj, czyli deszczowej, słocie czy śniegu, bo częściej troszkę pełni taką rolę raków, czyli żeby nie ślizgać się w tym obuwie. To była też taka część wzmocniająca właśnie tą podeszwę, która najczęściej była takim elementem, który po prostu najczęściej się ścierał. Czy można ocenić, jakie umiejętności mieli rzeszowscy szewcy? Prawdę powiedziawszy tak. Tutaj porównując te fragmenty obuwie, kiedy już można powiedzieć wzięte zostały na warsztat, można powiedzieć, że faktycznie tą pracę wykonywali dobrze. To buty były dobrze wykrojone, były dobrze zszyte. Rzadko na tych fragmentach widać jakieś ślady np. poprawianie dziurek. Bardziej to był już, gdybyśmy przesiedzieli proces, bardziej już naprawę buta, który już był zużyty. To nie było tak, że nowy but był już jeszcze raz jakby poprawiany, tylko w momencie już właśnie tej naprawy. Te skóry były dobrze zszyte, dobrze wyprawione, ponieważ prawdopodobnie część szewców tych skóry przygotowywała sama. Nie była zamawiana w garbarni, tylko mieli miejsce, gdzie ta skóra była po prostu wyprawiana i przygotowywana do dalszej obróbki. Czy zawsze, no pewnie nie zawsze, bo widzę, że to jednak faktycznie są fragmenty i to czasami nie duże. Ale czy gdyby one były większe, to można rozróżnić obuwie damskie od męskiego? I tak i nie. Bardziej bym powiedziała, że to łatwiej by nam było po rozmiarze butów. Chociaż czasem jest tak, że niektórzy panowie są w drobnej postawie, w drobnej postury, więc ten but też nie ma jakichś wielkich rozmiarów. Gdybyśmy trafili na obuwie XVII- XVIII- wieczne, czyli te buty, które trafiały do nas np. z Europy Zachodniej, to podejrzewam, że szybciej by nam się udało rozróżnić, które są buty męskie, które damskie. Na podstawie tych fragmentów, no niestety, tylko jestem w stanie powiedzieć, czy to był but należący do dziecka, czy ewentualnie do jakiejś drobniejszej kobiety. No dobrze, a jeśli chodzi o te rozmiary, no bo chyba i wzrost, i rozmiar stopy to się zmieniało u człowieka w czasie. To te, które zostały odnalezione w czasie badań od wieku szesnastego i te nowsze, to jaką stopę mieli Rzeszowianki i Rzeszowianie? Tak nieznacznie mniejszą od nas, tam wychodziła różnica około 20-30 milimetrów. Dzieci były troszeczkę drobniejsze, stąd te buciki tam trafiły się na jeden taki niewielki fragment. Chcieliśmy powiedzieć dzisiejszy numer 25-26, natomiast jeśli przekładając na nasze rozmiary, no to Pani taki rozmiar 36-39, Panowie jakby troszeczkę w górę. Chociaż zdarzył się nam jeden fragment, który wskazał na około 45. No to już takie potężna stopa. Tak, tak, już podróżniejszego mieszkańca, ewentualnie jakiegoś kupca. Kojarzę z wystawy chyba w Gdańsku taki but z takim bardzo wydłużonym przodem, takim długaśnym noskiem. Czy też w takim obuwiu w Rzeszowie chodzono, czy to już może była taka moda właśnie bardziej, no nie wiem, czy zachodnia, czy z tamtych terenów? Jeśli dobrze kojarzę, to chyba chodzi Pani o patynkę. Patynka, no ładna nazwa. Tak, jeśli dobrze rozumiem co Pani chodzi, prawdopodobnie mogły być używane. Znaleźliśmy jeden fragment tylko z ulicy Grunwaldzkiej, akurat z wykopu, który mieścił się na skrzyżowaniu z ulicą Matejki. I Tom wskazywał na to, że to był fragment patynki. To był taki rodzaj ochronnego obuwi, jakbyśmy powiedzieli buty na buty. Czyli właśnie, żeby się nie pobrudzić w tym błocie, w tym całym bałaganie na ulicy, zakładano właśnie ten typ na buty, które były noszone bezpośrednio na stopę. I prawdopodobnie chyba w Rzeszowie noszono, tylko tak jak wspomniałam, jest to jeden jedyny fragment, na który natrafiliśmy. Sprytne, buty na buty, tak? Czyli patynki one się nazywały. Tak, patynki. A o jakich rodzajach butów jeszcze możemy mówić? No bo dziś, gdybyśmy mieli nasze współczesne buty wymienić, no to kozaki, balerinki, trzewiki, bodki i sandały, no nie wiem, mnóstwo innych. Ale to chyba nie są takie kategorie, tak? Które można też odnieść do tych starszych butów. No tutaj w przypadku Kościuszki przede wszystkim były to buty pełne, do kostek, albo tak zwane półbuty. Ale wsuwane czy sznurowane? I wsuwane i sznurowane, bo znaleźliśmy też fragmenty rzemieni, które sugerują, że buty były po prostu wiązane na troszkę podobnej zasadzie jak dzisiejsze trampki. Rzemek był też dobry do wiązania takich wysokich butów, jakbyśmy powiedzieć, dzisiejszych naszych kozaków. I one też faktycznie też były wykonywane i noszone. A czy były buty na obcasie? Były, były buty na obcasie, ale to już jest taki... Pochodziły tym fragmenty z warstw późniejszych, takiej końcówki XVII wieku, XVIII. I były to i buty męskie, i damskie. To nie aż nie było takiego rozróżnienia jak dzisiaj. Chociaż dzisiaj panowie też niektóre fasony butów też posiadają męskie, oczywiście obcasy. No właśnie, bo podobno w ogóle te buty na obcasie to najpierw były tylko w użyciu przez mężczyzn i dopiero później one trafiły do kobiet. Tak, bardzo często też buty wojskowe posiadały właśnie taki obcas, ponieważ do niego mocowano chociażby ostrogi. No i oczywiście podkówki, buty wojskowe. Zresztą do tej pory, gdybyśmy spojrzeli na buty chociażby wojsk reprezentacji, można zobaczyć, że oni dalej mają te buty podkutę. Właśnie bardzo często przez, oczywiście współczesną wersją podkuwek, ale można powiedzieć, nie zmieniły się jakoś to bardzo przez wieki. No dobrze, a gdyby pani miała tak właśnie chronologicznie trochę opisać przemiany tych rzeszowskich butów, to jakby ta historia ich wyglądała? Na początku przede wszystkim takie proste obuwie wsuwane, byśmy powiedzieli podobnie jak do naszych trampek, ewentualnie takie buty niskie do połowy łydek. To są buty, które praktycznie cały czas były w użytku. Czy byśmy mieli tu to warstw 16-wiecznych, 17- czy 18-wiecznych? Te buty takie wysokie, na które trafiliśmy na kilka fragmentów takich holew, to był przede wszystkim druga połowa XVII wieku. Natomiast w wieku XVIII wracamy znowu jakby do tych niziutkich butów. Później w wiek XIX to też są te buty niskie, też wiązane, też buty wsuwane i rzadziej już wchodzą do użytku te buty wysokie. Fascynujące są te pani opowieści o butach, tylko czuję wewnętrzny jakiś taki żal i smutek, że właśnie nie mamy ani jednego całego buta. I co by się musiało wydarzyć, albo może gdzie jeszcze warto by poszukać, żeby taki cały but, a najlepiej to w ogóle parę znaleźć? Najlepsze byłoby takie środowisko, gdzie nie byłoby dostępu tlenu, gdzie ta wilgoć byłaby na stałym poziomie i tutaj ukłon w tę stronę byłby w latrynę. Proszę Państwa, oczywiście ze względu na to, że latrynę jest takim śmietnikiem, miejscem, gdzie naprawdę archeologzy są w stanie wyciągnąć dosłownie bardzo wiele informacji. A skóra bardzo lubi takie warunki, gdzie nie ma przemarzania, gdzie nie ma zbyt dużych różnic, jeśli chodzi o wilgotność, nie ma dostępu do tlenu i tych bakterii, które po prostu tę skórę rozkładają. No i to właściwie odpowiada trochę też na to moje pytanie, jak to możliwe, że buty są na ulicach, bo przecież przechodni nie gubili butów na ulicy, no ale w latrynie mogłoby się tak zdarzyć i wtedy już nikt po nie nie sięgał, nie szukał. Może czasami szukał, ale pewnie często to nie udawało. No mógłby być z tym problemem ze względu chociażby na zapach, ale też przez to, że jeżeli latryna się wypełniła, to z reguły zakładano nową. Stara już można powiedzieć mogła być ewentualnie tam górna część zasypywana i gdybyśmy prawdopodobnie otworzyli wykopy na stawnych działkach, na starych parcelach tutaj starego miasta w obrębie rynku i gdyby się nam udało trafić na taką latrynę, która nie została naruszona przez jakąkolwiek budowę czy jakąś infrastrukturę techniczną, to moglibyśmy naprawdę wiele informacji wyciągnąć o życiu ówczesnego Rzeszowa. Przed nami święta Bożego Narodzenia i Nowy Rok i czas składania sobie życzeń, czyli rozumiem, że archeologom tutaj w Rzeszowie to właśnie możemy życzyć takich stanowisk, gdzie były kiedyś latryny. Tak, szczerze powiedziawszy dawne fosy, śmietniki to jest takie miejsce, na którym archeolodzy zajmujący się właśnie pracami na mieście najbardziej chyba lubią pracować. To jeszcze na koniec proszę powiedzieć, a ile w ogóle buty mają lat, kiedy się pojawiły w życiu człowieka? Pierwsze buty prawdopodobnie, właściwie okrycia stóp znane są chociażby z przedstawień w Egipcie, to jest oczywiście, to były takie proste sandały wiązane na stopy. Im dalej na północ te okrycia stawały się bardziej można powiedzieć zabudowane, oczywiście z terenów Imperium Rzymskiego, z terenów dzisiejszej Skandynawii, z tych wszelkich rodzajów stanowisk bagiennych, czyli to można powiedzieć V wiek przed Chrystusem, idąc jakby do czasów II-III wiek po Chrystusie i tak dalej, oczywiście do czasów średniowiecza. No i na koniec połączyła się nam starożytność z latrynami. Skoro to takie ważne, to faktycznie wypada życzyć archeologom, żeby na jak najwięcej starych latryn w swoich pracach wykopaliskowych trafiali. I to szczególnie w Centrum Rzeszowa, może w końcu jakiś cały bud nam się trafi. A swoją drogą to dziwne, że co prawda mamy w Rzeszowie ulicę Szewską, ale nie jest to Centrum Miasta. Specjalistką od Rzeszowskiego Obuwia jest Paulina Gorast-Dziuban, doktorantka w Instytucie Archeologii Uniwersytetu Rzeszowskiego, która podzieliła się z nami swoją wiedzą. Ten odcinek był ostatnim w ramach projektu Fundacji Rzeszowskiego Ośrodka Archeologicznego, realizowanego dzięki dofinansowaniu z budżetu Gminy Miasto Rzeszów. Na pewno nie jest to jednak koniec tej tematyki w rzeszowskich historiach. Mam nadzieję, że wrócimy do badań archeologicznych, chociażby w związku z pracami prowadzonymi w okolicy kopca Konfederatów Barskich. Pozostałości rzeszowskich butów można zobaczyć na fotografiach zamieszczonych na stronie rzeszowskiehistorie.pl, na którą konsekwentnie zapraszam. Podcast jest dostępny także na popularnych podcastowych platformach. www.youtube.com